WPHUB. 20.11.2023 13:10, aktualizacja 20.11.2023 14:48. Leciał klasą biznes LOT. "Moi agenci są wszędzie". 24. Emil Truszkowski, znany z kanałów @Pozdrozkrld oraz @aikoiemil, podzielił się ostatnio w mediach społecznościowych relacją z podróży do Polski. Influencer miał okazję pierwszy raz w życiu lecieć klasą biznes liniami LOT. Witam, u mnie jest tak, że raz na x otwierań zaskoczą drzwi pasażera i można je otworzyć z zewnątrz jak nie to od środka, ale potem już normalnie mogę je otwierać z zewnątrz, aż do momentu kiedy znowu zamknę autko z pilota i spróbuję otworzyć wtedy znowu muszę otwierać od środka no chyba,że tj mówię trafie na ten wyjątkowy moment kiedy to drzwi pasażera zaskoczą Malorie bardzo szanowała Toma, ale nigdy nie było wspomniane jakoby czuła do niego coś więcej. - mieszkali w domu zasilanym elektrownią wodną, wodę pobierali ze studni - dość istotny wątek studni i samej wody. - za każdym razem, gdy wychodzili z domu, bardzo szybko otwierali i zamykali drzwi, aby nic nie dostało się do domu. Bar the doors and do not open them for anyone you do not know. No już, nie otwieraj nikomu. Do not open the doors to anyone. Nie wychodź i nie otwieraj nikomu poza mną. Don't go outside, and do not open that door for anyone but me. A kiedy tam pójdę, błagam cię, zamknij drzwi I nie otwieraj nikomu. Nigdy nie otwieraj e−maili od nie znanych Ci osób.Nigdy nie otwieraj załączników w e−mailach od nieznanych osób.Nigdy nie klikaj w linki w e−mailach od nieznanych osób. Na Twoją skrzynkę pocztową w komputerze przychodzą nie tylko e−maile od osób, które znasz. Na pewno przychodzi dużo e−maili od nie znanych Ci osób lub firm. Niechciane e−maile od nieznanych nadawców Dịch Vụ Hỗ Trợ Vay Tiền Nhanh 1s. Zasady Zaboru Zasady Zaboru Ferengi (Ferengi Rules of Acquisition) zostały spisane tysiące lat temu przez Wielkiego Nagusa Ginta. Składają się z 285 pozycji (stan na koniec 24 wieku - DS9: "The Nagus"). Istnieje 47 komentarzy, 900 mniejszych i większych osądów i opinii (VOY: "False Profits"). Istnieje również koncepcja "Pięciu Stopni Zaboru": POŻĄDANIE, USPRAWIEDLIWIENIE, ZAGARNIĘCIE, OBSESJA, ODSPRZEDAŻ (VOY: "Alice"). Poniższy spis zawiera tylko kanoniczne zasady zaboru. 1 ) Kiedy wejdziesz w posiadanie cudzych pieniędzy - nie oddawaj ich. DS9: "The Nagus" 3 ) Nigdy nie inwestuj więcej niż to konieczne. DS9: "The Maquis, Part II" 6 ) Nie pozwól rodzinie stawać na drodze do zysku. DS9: "The Nagus" 7 ) Miej uszy otwarte. DS9: "In the Hands of the Prophets" 9 ) Okazja plus instynkt równa się zysk. DS9: "The Storyteller" 10 ) Chciwość jest wieczna. DS9: "Prophet Motive" 16 ) Układ to układ... do czasu gdy trafi się lepszy. DS9: "Melora" 17 ) Umowa to umowa. Lecz tylko między Ferengi. DS9: "Body Parts" 18 ) Ferengi bez zysków to żaden Ferengi. DS9: "Heart of Stone" 21 ) Nigdy nie stawiaj przyjaźni ponad zyskami. DS9: "Rules of Acquisition" 22 ) Mądry człowiek usłyszy zysk na wietrze. DS9: "Rules of Acquisition" 23 ) Nic nie jest ważniejsze od zdrowia. Prócz twoich pieniędzy. ENT: "Acquisition" 28 ) Szepcz na drodze do sukcesu. DS9: "Treachery, Faith, and the Great River" 31 ) Nie naśmiewaj się z matki Ferengi. DS9: "The Siege" 33 ) Podlizywanie się szefowi nigdy nie boli. DS9: "Rules of Acquisition" 34 ) Wojna sprzyja interesom. DS9: "Destiny" 35 ) Pokój sprzyja interesom. DS9: "Destiny" 45 ) Rozwijaj się lub giń. ENT: "Acquisition" 47 ) Nigdy nie ufaj ubranemu lepiej niż ty. DS9: "Rivals" 48 ) Im szerszy uśmiech tym ostrzejszy nóż. DS9: "Rules of Acquisition" 57 ) Dobrzy klienci są równie rzadcy jak latinum. Doceniaj ich. DS9: "Armageddon Game" 59 ) Darmowa rada rzadko bywa tania. DS9: "Rules of Acquisition" 62 ) Im ryzykowniejsza ścieżka, tym większe zyski. DS9: "Rules of Acquisition" 74 ) Wiedza to zysk. VOY: "Inside Man" 75 ) Tam dom twój gdzie serce twoje, lecz gwiazdy są z latinum. DS9: "Civil Defense" 76 ) Co jakiś czas ogłaszaj pokój, to doprowadzi twych wrogów do obłędu. DS9: "The Homecoming" 94 ) Kobiety i finanse nie idą w parze. DS9: "Ferengi Love Songs" 95 ) Rozwijaj się lub giń. VOY: "False Profits" 98 ) Każdy ma swoją cenę. DS9: "In the Pale Moonlight" 102 ) Natura z czasem marnieje, a latinum jest wieczne. DS9: "The Jem'Hadar" 103 ) Sen może współgrać z... [niedokończone] DS9: "Rules of Acquisition" 109 ) Godność i pusty portfel są warte tyle co portfel. DS9: "Rivals" 111 ) Traktuj dłużników jak rodzinę: wykorzystuj ich. DS9: "Past Tense, Part I", "The Darkness and the Light" 112 ) Nigdy nie kochaj się z siostrą twego szefa. DS9: "Playing God" 125 ) Nie dobijesz targu będąc martwym. DS9: "The Siege of AR-558" 168 ) Dyskrecja twoją drogą do sukcesu. DS9: "Treachery, Faith, and the Great River" 139 ) Żony służą, bracia dziedziczą. DS9: "Necessary Evil" 190 ) Słuchaj wszystkiego, nie wierz niczemu. DS9: "Call to Arms" 194 ) Zawsze dobrze poznać klientów nim przejdą przez twoje drzwi. DS9: "Whispers" 203 ) Nowi klienci są jak ostrozębe (greeworms), są soczyści, ale czasami się odgryzają. DS9: "Little Green Men" 208 ) Czasem jeszcze niebezpieczniejsza od pytania jest odpowiedź. DS9: "Ferengi Love Songs" 211 ) Pracownicy są szczeblami w drabinie do sukcesu. Nie wahaj się po nich stąpać. DS9: "Bar Association" 214 ) Nigdy nie otwieraj negocjacji na czczo. DS9: "The Maquis, Part I" 217 ) Nie uwolnisz ryby od wody. DS9: "Past Tense, Part I" 229 ) Latinum jest trwalsze niż chuć. DS9: "Ferengi Love Songs" 239 ) Nigdy nie wahaj się przed złym oznakowaniem swojego produktu. DS9: "Body Parts" 263 ) Nie pozwól wątpliwościom zmniejszyć swego pożądania dla latinum. DS9: "Bar Association" 285 ) Żaden dobry uczynek nie ujdzie na sucho. DS9: "The Collaborator" tłmaczenie z angielskiego - Pah Wraith uzupełnienie - Tojot Polskie motoryzacyjne prototypy, które nigdy nie weszły do produkcji 5 stycznia 20177 maja 2021 4055 Polska motoryzacja nigdy nie miała łatwego życia. W okresie międzywojennym z trudem budowaliśmy park maszynowy i infrastrukturę drogową, operując ograniczonymi funduszami. Po latach wojennej zawieruchy staliśmy się zakładnikami określonego ustroju i politycznych uwarunkowań. Nie oznacza to jednak, że polska myśl techniczna nie ma się czym pochwalić. Polityczna i gospodarcza rzeczywistość nie Descent Legendy Mroku wywołał wiele kontrowersji, bo to trzeci Descent, bo w pudle można mieszkać, bo wymaga aplikacji, bo drogi, bo zawartością można umeblować kawalerkę… Dziś zapraszam na sprawdzenie czy było warto tyle krzyczeć Descent Legendy Mroku od Rebela to najnowsza z sagi 3 podziemnych szwendaczy, gdzie od 1 do 4 graczy wciela się w bohaterów walczących ze złem. W poprzednich odsłonach piąty gracz był mistrzem gry i to on kierował złolami, tym razem tę rolę przejmuje aplikacja i bezdusznie napuszcza na nas ekipy plastikowego plugastwa. Podczas rozgrywki zdobywamy ekwipunek, komponenty do tworzenia nowych zabawek oraz rozwijamy nasze umiejętności. Mało tego, poza samymi sobą rozwijamy też mapę, która rośnie nie tylko na płasko, ale też w trzecim wymiarze, bo komponenty zawarte w pudle pozwalają, a wręcz wymagają zbudowania terenu bitwy w chwalebnym 3D. Wrażenia z gry Gra w Descent Legendy Mroku przypomina trochę sesje RPG z książką jako mistrzem gry. Czytamy wprowadzenie, trochę dialogów między postaciami, klimatyczne wstawki też się znajdą no i bęc – obrazek jak ułożyć startowe kawałki mapy, kto i co się na nich znajduje i hejże ho lecimy. W kilku scenariuszach najpierw wypuszczamy jednego bohatera, potem coś się dzieje i dochodzi reszta. Taktycznie nie ma to większego znaczenia, ale klimatycznie się spina. Na mapie zawsze znajdziemy ciekawe elementy do obwąchania jak i wrogów do rozpłatania. Zacznijmy od tych drugich. Są oczywiście kierowani przez aplikacje i kilka prostych zasad z instrukcji. Apka mówi nam kogo biorą na celownik, czy lecą od razu dać w mordę czy raczej przygotowują się do większego ataku. Naszym zadaniem jest pokierować nimi do pożądanego celu lub zapamiętanie, że ten oto zabójca ostrzy noże filuternie patrząc na naszego maga. Walka Kiedy do samej walki przychodzi jest ona prosta, jeśli my klepiemy w wroga, to podchodzimy w zasięg i rzucamy kością wskazaną na postaci, plus odpalamy upatrzone zdolności. W aplikacji wklepujemy otrzymane sukcesy i dostajemy zwrotkę z ilością zadanych obrażeń i życia złola. Ale to nie wszystko, apka rozpoznaje też czy nasza broń, a co za tym idzie typ jej obrażeń zadał więcej bęcków niż przewidziano, bo niemiluch jest na nie podatny; do tego sprawdza procentowo odpalające się efekty zamontowanych modyfikacji oręża. I tutaj gładko przechodzimy w obwąchiwanie mapy, a raczej jej interaktywnych elementów. Możemy zerwać owoce z drzewa, pozbierać grzyby wokół niego rosnące, przeszukać skrzynię, skosztować zawartości kotła czy wycisnąć esencję wody ze studni. I jak na prawdziwego gracza przystało, będziemy chcieli zrobić to wszystko, bo nie wiadomo, kiedy znajdźka się przyda. Naturalnie prawdopodobnie nigdy jej nie użyjemy, jak to w RPGach bywa, ale będziemy ją mieli. Niektóre z tych znajdziek są odwzorowane w kartach, bo można odkryć broń czy napój, inne zaś to tylko składniki do konstrukcji modyfikacji. Każda broń może obsługiwać takie trzy i nie są one przedstawione w realnych kartach, ale istnieją w pamięci aplikacji, która sama powie ci przy ataku, czy ta 20% szansa na ogłuszenie zamontowana na trzonku młota się odpaliła czy nie. I to jest SUPER. Akcje W swej turze będziemy przede wszystkim posuwać się naprzód, badać otoczenie i agresywnie negocjować z wrogiem. Mamy na to 3 akcje, z których jedna musi być ruchem. Więc najczęściej będziemy podchodzili do złola i wykładali mu dwie akcje argumentów mieczem. Należy jednak uważać bo potwory potrafią się odwinąć konkretnym półobrotem, szczególnie jeśli nie uważaliśmy na zdolności ich współtowarzyszy. Przykładem niech będzie sytuacja gdzie wszyscy radośnie klepaliśmy zakapturzonego kultystę, a on pasywnie przy każdym otrzymanym ciosie podnosił losowemu sojusznikowi siłę o 2, a że było tylko dwóch złoli, to „losowy” bandyta z mięczaka zadającego 4 obrażenia nagle stał się koksem ładującym za 15. Pech chciał, że wybrał naszego jaszczura na cel i wybuchł go jednym dotknięciem. Po ogólnej chwili wesołości i szybkim rozprawieniu się z bandytą poszliśmy dalej, ale jaszczur już z kartą rany co to mu odrobinę przeszkadzała. Jeszcze dwa takie atomowe ataki i koniec gry. Karty i umiejętności Niekiedy będziemy musieli pomanewrować kartami, odpalając ich umiejętności czy przewracając na drugą stronę w celu zmiany zdolności i zrzuceniu zeń zmęczenia. Wszystkie karty są dwustronne każda strona inaczej działa. Przykładowo dwie karty broni są wkładane w przejrzystą koszulkę, tak aby przy przekładaniu karty zmieniał się typ patyka śmierci. Elf ma łuk i podwójne miecze, człowieczka ma ciężki miecz i młot, krasnalka kuszę i kafarek. Manipulując widoczną stroną maksymalizujemy obrażenia i zarządzamy zmęczeniem. Właśnie – zmęczenie pełni tutaj dość znamienną rolę, choć mniejszą niż zakładałem. Rąbiąc wrogów na lewo i prawo nieuchronnie będziemy akumulowali zmęczenie zarówno na karcie bohatera, jak i na ekwipunku czy zdolnościach, więc pula znaczników potu jakie możemy przyjąć jest dość spora, na pewno większa niż w Descent 2. Pozbywamy się go odwracając kartę na drugą stronę za jedną akcję i to właśnie ta akcja jest najmniej satysfakcjonującym elementem całej gry. Franek zatłukł złodzieja, Zenek wlazł na drzewo, a Wojtek odwrócił kartę i podszedł kawałek. No epickie jak skarpetki Boryny. Brakuje mi tutaj większego wpływu tych kart na grę, np. że jeśli ta umiejka jest na stronie A, to ta druga z tego korzysta a potem ją obraca. Albo pakujesz się siłą na stronie A stresując kartę i przy jej przełożeniu zadajesz tyle obrażeń, ile stresu zebrałeś. A tak, jest tylko jedna postać co taktycznie korzysta z flipowania kart, a nie robi tego tylko kiedy absolutnie musi. Mowa tu o Fuksie, kocim złodzieju, albo włamykotce jak to słodko nazwał ją mój znajomy. Stres jest, działa, funkcyjne się sprawdza, ale mógł być lepiej zrobiony. Historia w grze jest typowym fantastycznym bełkotem. Ktoś umarł, gdzieś wielkie zło, ty jako wybraniec, ratuj świat a w między czasie pogadaj z kolegami o ich smutkach i koniecznie zbadaj tę puszczę/jaskinię/szuwary. Ok, może aż tak prosto nie jest, ale to bardziej moja wina, bo jestem mechanicznym graczem przelatującym fabułę na rzecz efektów i wyników. Podobało mi się co widziałem, ale czytane treści nie zapadły mi w pamięć. O wiele bardziej pamiętam taktyczne sytuacje na mapie kiedy to apka narracyjnie mówiła, że wrogowie coś szykują więc miej się na baczności. Descent Legendy Mroku to gra podzielona na misje, pomiędzy którymi wracamy do miasta. W nim ulepszamy ekwipunek, dokupujemy wywary, odkrywamy nowe receptury i wybieramy kolejne miejsce zmagań. Miasto jest typowe, robi co miasto powinno robić i wywiązuje się z tego znakomicie. Aplikacja Co daje aplikacja? Matematyka – obliczenia związane z walką, stany oraz los inny niż kości przeniesiony jest do kodu aplikacji. Podczas walki gracz wybiera wroga, rzuca swoimi kośćmi, manipuluje odrobinę wynikami i wprowadza używaną broń i sukcesy. Apka oblicza obrażenia biorąc pod uwagę oręż oraz podatność nań przeciwnika. AI wrogów – tutaj apka mówi, jak się zachowuje wróg przed jego ruchem. Np. wspomina, że barbarzyńca wyje i złowieszczo patrzy na postać gracza; albo złodziej wyjmuje wachlarz noży i czeka. Dodaje też narracyjne wstawki – w jednej turze rusałki zaczęły zacieśniać więzi wokół siebie w przygotowaniu na atak, a kiedy ten nie nastąpił, dostałem powiadomienie, że są wkurzone i że liczyły na wyprowadzenie kontry w nos agresora. Każdy wróg ma kilka zachowań, między którymi apka wybiera. Gdyby to było na kartach, operowanie tym zajęłoby dużo więcej czasu, każdy wróg musiałby mieć talie i wspomniane wyżej narracyjne wstawki by się nie pojawiały. Spis ekwipunku –Apka nadzoruje ile czego znaleźliśmy i co za to kupiliśmy będąc w mieście. Ponadto jak zamontujemy inną rękojeść w mieczu czy kamień w różdżce, to apka też to wie. Mało tego – te ostatnie generują bonusy i stany odpalające się np. w 10% ataków. Tę matematykę również oddano w ręce aplikacji. Ty, jako gracz tylko rzucasz kością, a na ekranie pojawia się co się stało, co się odpaliło i ile obrażeń weszło. Wraz z postępem kampanii dostajemy nowe karty umiejętności i w apce sprawdzamy jaka jest ich pula i które możemy używać. Budowa mapy – mówi jakie kafle mapy wystawić, gdzie zbudować podwyższenia i jakie interaktywne elementy wystawić na terenie misji. Klimat – powstaje w dwóch miejscach – na planszy dzięki super komponentom 3d oraz w głośnikach dzięki efektom dźwiękowym z aplikacji. Podłączyłem głośnik bluetooth, muzyka grała całą rozgrywkę, nie nużyła się ani nie narzucała. Przy walce padały odgłosy szczęku oręży, słychać było, kiedy zmieniamy tury oraz odpalał się okazyjny lektor, którego można by było mieć więcej. Problemy z aplikacją Nie grajcie na telefonie, bo nie ma przesyłania zapisanych kampanii między urządzeniami. Telefony mają za małe ekraniki, aby miło się z niej korzystało. Raz mi się skończyła bateria w tablecie, co skutkowało przymusową zmianą gry. Polecam pamiętanie o dodatkowych opcjach zasilania. Jeden gracz staje się prowadzącym rozgrywkę a reszta tylko na niego patrzy. Rozwiązałem to rzucając obraz na telewizor. Wprowadzanie danych przy walce trwa dłużej niż te rzucenie okiem na kości. To chyba logiczne, bo apka potrzebuje wiedzieć kto, kogo i czym atakuje, no i jak mocno. A człowiek potrzebuje tylko miotnąć kośćmi i porównać z kartą. Te spowolnienie nie jest jakieś niesamowite, ale kilka sekund zabiera. Komponenty Plastiki są najlepsze jakie widziałem w grach planszowych. Bez żadnego ale, bez dwóch zdań, stają na równi z modelami z Games Workshop, co to słyną z jakości i dokładności wykonania. Elementy kartonowe, do konstrukcji mapy mogą się zużywać, bo wkładanie i wyjmowanie filarów z kafelków jednak je nadwyręża. Pozą tą drobnostką generują super klimat i nie chcę grać bez nich. Karty i planszetki graczy są standardowe, ręki ci nie potną od swej twardości, ale też w rulonik ich nie zwiniesz. Instrukcja jest wystarczająca, a jak ci brakuje to masz wielgachne kompendium w apce. Minusem jest przerywanie gry, aby się do tego kompendium dostać, chyba że ktoś ma drugie urządzenie i tam szuka danej zasady. Podsumowanie Descent Legendy Mroku są moim ulubionym Descentem. Śliczne mapy, odjechane postacie i dobrze zaprojektowana aplikacja tworzą spójny produkt, który trafia w mój gust. Polecam dla graczy nie bojących się aplikacji, lubiących ładne gry kampanijne z ciekawym rozwojem postaci i interesującym zarządzaniem drużyną. Gloomhaven to to nie jest, ale też nie musi. PS. Grę można kupić tutaj. A tutaj dowiecie się jak malować Syrusa Podsumowanie Descent Legendy Mroku są moim ulubionym Descentem. Śliczne mapy, odjechane postacie i dobrze zaprojektowana aplikacja tworzą spójny produkt, który trafia w mój gust. Polecam dla graczy nie bojących się aplikacji, lubiących ładne gry kampanijne z ciekawym rozwojem postaci i interesującym zarządzaniem drużyną. Pros + Piękne figurki + Super się prezentuje na stole + Dobrze zrobiona aplikacja + Ciekawe narracyjne momenty podczas samej walki Cons - Wymaga aplikacji - Trzeba kupić telewizor - Sztampowa - Wielkie pudło - Nie wykorzystany potencjał systemu zmęczenia i odwracania kart The skeleton key/Klucz do koszmaru (2005) Pamiętam, że oglądałam ten film po raz pierwszy tego samego wieczoru, co „Dom 1000 trupów”. „Klucz do koszmaru” zrobił na mnie piorunujące wrażenie, a horror Rob’a Zombiego dokończył sprawę. Oglądałam go później jeszcze wiele razy i mimo, że nadal go lubię, zaczęłam w nim dostrzegać co raz więcej wad. I właśnie dla odmiany od wad zacznę. To, co najgorszego może przydarzyć się tego typu filmowi to podążanie za schematami. I z tym mamy do czynienia w „Kluczu…” Główna bohaterka, bardzo ładna i sympatyczna Caroline- w tej roli Kat Hudson postanawia spełnić się zawodowo oraz odpokutować za pewne błędy młodości pracując jako opiekunka/pielęgniarka osób starszych. Zatrudnia się u Violet, starszej Pani mieszkającej w imponującym domu na obrzeżach Nowego Orleanu. (Nie wiem, czy wspomniałam o tym przy okazji „Wywiadu z wampirem”, ale uwielbiam klimat tego miejsca.) Caroline ma opiekować się jej mężem Benem. Od samego początku coś nie gra. Starsza Pani jest podejrzana, dom skrywa tajemnice, a sam Ben zdaje się nie być tylko zwykłym schorowanym staruszkiem… I tu zaczyna się schematyczność, którą tak pięknie piętnował Wes Craven w „Krzykach” . Carolina z wielkim zapałem pcha się w kłopoty zdając sobie sprawę, że grozi jej niebezpieczeństwo. Za scenariusz filmu odpowiada Ehren Kruger, który w „Kręgu” zaprezentował widzowi tą samą odmianę uroczej głupoty. Mimo iż mamy Caroline za skończona idiotek i zapewne nie jeden z nas udzielił by jej reprymendy, dalej śledzimy jej maluczkie poczynania, co więcej kibicujemy jej wytrwale i martwimy się o to, że źle skończy. Czyli wady filmu są jednocześnie uniwersalnymi sprawdzonymi motywami jakimi posługują się twórcy horrorów. Zaś sprawność z jaką je wykorzystano i połączono daje na prawdę dobry efekt. Warto też przyjrzeć się obsadzie aktorskiej, tu uwagę zwraca szczególnie rola Violet. Ale i sparaliżowany Ben, mogący grać jedynie twarzą jak i nasza mała ofiara, Caroline świetnie dają radę. Cała oprawa filmu wydaje się być doskonale przemyślana. Świetna bluesowa muzyka oddająca klimat Nowego Orleanu. Doskonałe zdjęcia prezentujące niesamowity i bardzo specyficzny urok tego miejsca. Generalnie sam fakt wybrania bagnistych terenów Nowego Orleanu na miejsce akcji jest pomysłem wyśmienitym. (Przy okazji może ktoś wie jak nazywają się te- jak mi się wydaje- typowe Nowo Orleandzkie wielkie drzewa przypominające nieco płaczące wierzby?) Moja ocena: Straszność: 4 Zabawa:8 Fabuła:8 Zdjęcia: 9 Aktorstwo:8 Dialogi:7 Klimat:9 „To coś”: 8 Oryginalność:6 Zaskoczenie:7 74/100 Reader Interactions Szolc Izabela Komisarz Anna Hwierut, samotnie wychowywana przez ojca policjanta, nie wyobrażała sobie dorosłego życia bez słodkiego odoru komendy miejskiej. Wiadomo: praca ta miała łączyć się z staniem na straży sprawiedliwości plus bonus w postaci pewnej, choć miernej pensji z budżetówki. Życie zweryfikowało te marzenia… Anna Hwierut nie wyobrażała sobie też życia bez odnalezienia drugiej połówki. Bycia z kimś razem do grobowej deski. I ich gromadką dzieci...Życie zweryfikowało i to marzenie… Anna Hwierut ma trzydzieści parę lat, sama wychowuje trudnego syna. A trudni dorośli mężczyźni z warszawskiej komendy też przyprawiają ją o ból głowy. I ból serca. Wiadomo: krew nie woda. Płynie szerszą strugą niż saski odcinek Wisły. Nastolatki z myślą o samobójstwach, ktoś znajduje martwe pokiereszowane dziewczęta, nieżywych kloszardów oraz żony, spalone w samochodzie niby na średniowiecznym stosie… To nie napawają optymizmem, ale budzi w Annie wolę walki. Agnieszka Osiecka napisała: „To był maj, pachniała Saska Kępa/ Szalonym, zielonym bzem…” Z szaleństwem możemy się zgodzić, ale Saska Kępa komisarz Anny Hwierut pachnie barbecue z człowieka… A Anna, piekielnie ludzka Anna, wciąż „jest na zakręcie”. Opinie: Wystaw opinię Ten produkt nie ma jeszcze opinii Liczba sztuk w magazynie:31 Koszty dostawy: Odbiór osobisty zł brutto Kurier DPD zł brutto Paczkomaty InPost zł brutto Orlen Paczka zł brutto Kurier InPost zł brutto Kod producenta: 9788367217200 Komisarz Anna Hwierut, samotnie wychowywana przez ojca policjanta, nie wyobrażała sobie dorosłego życia bez słodkiego odoru komendy miejskiej. Wiadomo: praca ta miała łączyć się z staniem na straży sprawiedliwości plus bonus w postaci pewnej, choć miernej pensji z budżetówki. Życie zweryfikowało te marzenia… Anna Hwierut nie wyobrażała sobie też życia bez odnalezienia drugiej połówki. Bycia z kimś razem do grobowej deski. I ich gromadką dzieci...Życie zweryfikowało i to marzenie… Anna Hwierut ma trzydzieści parę lat, sama wychowuje trudnego syna. A trudni dorośli mężczyźni z warszawskiej komendy też przyprawiają ją o ból głowy. I ból serca. Wiadomo: krew nie woda. Płynie szerszą strugą niż saski odcinek Wisły. Nastolatki z myślą o samobójstwach, ktoś znajduje martwe pokiereszowane dziewczęta, nieżywych kloszardów oraz żony, spalone w samochodzie niby na średniowiecznym stosie… To nie napawają optymizmem, ale budzi w Annie wolę walki. Agnieszka Osiecka napisała: „To był maj, pachniała Saska Kępa/ Szalonym, zielonym bzem…” Z szaleństwem możemy się zgodzić, ale Saska Kępa komisarz Anny Hwierut pachnie barbecue z człowieka… A Anna, piekielnie ludzka Anna, wciąż „jest na zakręcie”. AutorSzolc Izabela Językpolski WydawnictwoHarde ISBN9788367217200 Rok wydania2022 Wydanie2 Liczba stron352 OprawaMiękka ze skrzydełkami kg Typ publikacjiKsiążka -31% A jutro cały świat... Jest to znakomicie napisana książka autorstwa Kazimierza Radowicza, byłego scenarzysty teatralnego i filmowego, autora słuchowisk i wielu utworów literackich. Zawiera ona w sobie dwa gatunki literackie: powieść oraz autobiografię. Wspólną przestrzenią jest tu pewien dom w Gdańsku, zamieszkały w latach 1930-1945 przez rodzinę niemiecką, natomiast od 1950 r. przez autora i jego najbliższą rodzinę. Dzieje obu tych rodzin przedstawione są na tle rzetelnie odtworzonych wydarzeń historycznych, otrzymujemy też odmalowany z równym pietyzmem obraz życia codziennego w przedwojennym, jak i powojennym Gdańsku. -39% Abonent czasowo niedostępny Dalsze losy pełnej energii i optymizmu Dominiki, znanej z książki „A miało być tak pięknie!”. Mika, lat trzydzieści z pewnym plusem, ma udane małżeństwo, dzieci, przyjaciół, piękny dom i firmę znakomicie prosperującą w telewizyjnym show-biznesie. Czuje się stuprocentowo spełnioną kobietą. Po wielu zawirowaniach nareszcie wie, że jest w najlepszym momencie swojego życia. A właściwie była – do dziś. „Chcę się z tobą rozwieść. Odchodzę”. Wiadomość od męża spada na nią jak grom z jasnego nieba. Nie może w to uwierzyć. Przecież obiecał, że będzie kochał ją do końca życia! A jednak… Rozstanie po wielu latach przypomina wojnę, w której rodzina, przyjaciele, znajomi dzielą się, stają po jednej albo po drugiej stronie. Życie Miki zaczyna pędzić jak kolejka wysokogórska. W górę i w dół, w górę i w dół. Odrzucona i rozżalona, rzuca się w pracę, romanse i imprezy do białego rana. Próbuje na nowo ułożyć relacje z przyjaciółmi, dziećmi, telewizyjnym towarzystwem oraz… byłym mężem. Szuka sposobów na dobre życie w zupełnie nowej dla niej sytuacji. Śmiech i łzy towarzyszą jej codziennie. Ale czy ktoś wie, jak łagodnie przejść przez rozwód? Dominika chce ocalić to, co najważniejsze. Wszystko chyba jeszcze da się naprawić, a rozbite serce można skleić ponownie? -39% Adres w sercu Część 2 Dojrzalsi, bogatsi w doświadczenia, wkroczyli w nowe stulecie. Jaki będzie finał wielkiego nieporozumienia? Czy jest możliwość nadrobienia straconego czasu? Co czeka naszych bohaterów w przyszłości? Czy tym razem los zdoła obejść się z nimi łaskawie? Karolina Hejmanowska - ma dwadzieścia osiem lat, mieszka na Śląsku. Ma romantyczną duszę; lubi otaczać się przyrodą, książkami i muzyką. Debiutancki „Adres w sercu” jest wynikiem dwóch największych pasji: literatury i muzyki. Interesuje się historią (okresem II wojny światowej i historią PRL-u), psychologią oraz tematyką uzależnień. Uwielbia pływać; w środowisku wodnym czuje się jak... zodiakalna Ryba. ;) Szybkie marsze, którym obowiązkowo towarzyszy muzyka (w zależności od nastroju są to agresywne lub spokojne dźwięki), wpływają zbawiennie na ciało i duszę. -34% Akan Powieść o Bronisławie Piłsudskim Dzieli ich zaledwie trzynaście miesięcy. Rywalizują o te same dziewczyny i zaplątują się w ten sam spisek, którego celem jest zamach na cara. Ale to 21-letni Bronisław zostaje skazany na śmierć. Gdy car okazuje łaskę, starszy z braci Piłsudskich płynie na wyspę Sachalin, gdzie ma spędzić 15 lat zesłania. Sachalin to piekło. Tak pisał o nim Czechow, ale dla żyjących tam plemion jest domem. Również dla Bronisława, który coraz bardziej oddala się od nieludzkiego świata zesłańców, znajduje miłość i zanurza w niezwykłym świecie tubylców, tajemniczych Ajnów. Staje się kimś więcej niż ich badaczem. Kiedy w przededniu wojny rosyjsko-japońskiej na Daleki Wschód przybywa przyjaciel jego brata, przed Bronisławem otwiera się szansa powrotu. Ale skorzystać z niej oznacza porzucić ludzi, dla których stał się AKANEM. -39% Alicja w krainie czasów Tom 1-3 Jaka przyszłość czeka nieślubne dziecko hrabiego i niepiśmiennej służącej? Czy możne odwrócić los? A może nawet zatrzymać czas? Okazuje się, że wiara w możliwości szeptuchy może zdziałać cuda. Alicja, dziecko z nieprawego łoża trafia do dworu i jest wychowywana w arystokratycznej rodzinie. Nie znajdzie w niej jednak miłości i nie zazna szczęścia. Wychodząca poza stereotyp panienki z dobrego domu, oczytana i wykształcona, Alicja nie znajduje zrozumienia w swoim domu i musi go opuścić. Wyrusza najpierw na kurację do Wiednia, gdzie jest pacjentką doktora Freuda. Potem kontynuuje podróż po Europie. Lata mijają, i z upływem czasu okazuje się, że Alicja praktycznie się nie starzeje. Czas bardzo wolno odciska na niej swoje piętno. Burzliwe wojenne czasy sprzyjają inteligentnej, bystrej osobie. Alicja zostanie wmieszana w działania na poziomie międzynarodowej dyplomacji. Musi wykonać ostatnie zadanie, które jest właściwie samobójczą misją. Czy czary nadal działają, a czas się jej nie ima? Ałbena Grabowska – pisarka, lekarz neurolog-epileptolog. Matka trójki dzieci, która nie wyobraża sobie życia bez pisania. Wydała między innymi powieści Lot nisko nad ziemią, Coraz mniej olśnień trzytomową sagę Stulecie Winnych oraz trylogię Alicja w krainie czasów (Wydawnictwo Zwierciadło). Laureatka nagrody czytelniczek na Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach 2015, nominowana do tej nagrody również w roku 2016. -30% Ambaras od zaraz Wielkie miasto, wielkie emocje, wielkie zamieszanie. Kinga to młoda managerka, która przebojem zdobywa wrocławski korpo-świat. Kiedy kolejny awans ma już na wyciągnięcie ręki, w jej życiu pojawia się miłość i… dwie skłócone kobiety po siedemdziesiątce. Janina i Roma, są jak ogień i woda, jednak jednoczą siły w zwariowanym planie uszczęśliwienia wnuczki i odnalezienia swojego miejsca we współczesnym świecie. Ambaras od zaraz z przymrużeniem rozlicza się z pracoholizmem, konsumpcjonizmem, osłabieniem więzi społecznych, marginalizacją seniorów, przemijaniem i starą miłością, która nigdy nie pozycja w cyklu komedii Dlaczemu. Czy Janina i Roma wykreowane przez Agę Sotor, zdobędą serca czytelników jak Fatima i Marcela Michała Krawczyka?

nigdy nie otwieraj drzwi film